piątek, 18 grudnia 2009

Nie pokój a miecz


Niniejsze rozważanie przedstawia różnego rodzaju przemyślenia na temat przesłania Słowa Bożego. Nie chcę aby słowa zawarte w nim były uznawane jako ostateczne i nieomylne, dlatego wszystkim polecam lekturę Pisma Świętego, które jest własnie nieomylne.

W Nowym Testamencie wiele razy pojawia się wyraz ,,miecz''. Zastosowanie tego słowa jest bardzo różne. Spotykamy się z fragmentami, które mówią o mieczu jako narzędziu używanym podczas różnego rodzaju walk, jako narzędziu władzy.

Często ,,miecz'' użyty jest jako porównanie, służy zobrazowaniu czegoś. Niezależnie czy mówimy o mieczu jako broni, czy też o mówimy o ,,innym'' mieczu, jest to słowo posiadające jakis rodzaj mocy. Wskazuje na siłę.

Pan Jezus Chrystus powiedział: ,, Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz'' (Ewangelia Mateusza 10:34)

Słowa te mogą wydawać się dziwne, tym bardziej, że kilka rozdziałów wcześniej czytamy o miłości do nieprzyjaciół i zaniechaniu zemsty.
Gdy przeczytamy nieco szerszy kontekst,łatwiej zrozumieć o co chodziło Jezusowi.

Ewangelia Mateusza, 10. rozdział wersety od 34 do 40 mówią:

,,34) Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. (35) Bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jej matką, i synową z jej teściową. (36) Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego. (37) Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien. (38) I kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien. (39) Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je. (40)''

Możnaby długo rozważać ten fragment. Pomocnym w zrozumieniu może być, z pewnością, przeczytanie całego 10. rozdziału Ewangelii Mateusza. Niewątpliwie możemy wysnuć z niego wiele wartościowych wniosków.
Lekcją dla nas jest to, że osoby chcące iść bezkompromisowo za Chrystusem spotkają się z mieczem. I to z mieczem użytym przeciwko nim.

Słyszy się, że w wielu krajach chrześcijanie giną za wiarę w Chrystusa. Być może, żyjąc w cywilizowanym kraju, nie zostaniesz zabity z powodu bycia chrześcijaninem. Licz się, jednak, że chcąc iść radykalnie za Bogiem spotkasz się z mniejszymi lub większymi prześladowaniami.
To nie jest mój wymysł. Tak mówi Słowo Boże

,,wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą" (2 Tym. 3:12).

Być może jesteś chrześcijaninem, a jednak nie natrafiasz na żadną wrogość ze strony świata. Wydaje mi się, że powinna zapalić się czerwona lampka.

Odczuwam wrażenie, że wiele osób uważających się za chrześcijan, nie ma za co być szykanowanym przez martwy duchowo świat! Oczywiście, znajdą się ludzie, którzy są gotowi zabijać wszystkich związanych w jakikolwiek sposób z chrześcijaństwem. Z tego powodu, nawet ,,chrześcijanie z nazwy'' są zagrożeni. Nie mniej, jednak prawdopodobnym jest, że współczesny tolerancyjny świat, nie będzie miał problemów z akceptacją czyjejś ,,odmienności religijnej''.
Problemy się zaczynają, gdy ktoś stara się postępować według zaleceń Słowa Bożego.

Pomyślmy, za co mamy być prześladowani, jeśli swoją wiarę traktujemy mało poważnie a osoby praktykujące bałwochwalcze kulty nazywamy, bez problemu, swymi braćmi ?

Za co niewierzący mają ,,nie lubić'' chrześcijan, jeśli w ramach poprawności politycznej i przestrzegania obowiązującego prawa stosujemy się do praw, które w jawny sposób naruszają Słowo Boże?

Dlaczego ludzie z zewnątrz mieliby toczyć wojny przeciw nam, jeśli w kościołach deklarujących się jako ewangeliczne, tworzy się specjalna kasta duchownych, w ramach ogólnie przyjętego podziału na duchowieństwo i laikat? Kasta, która swój autorytet chce wzmonić kawałkiem białego plastiku przy szyi.

Nie chcę oceniać konkretnych osób. Chciałbym się przyjrzeć paru postawom i sytuacjom z życia współczesnych kościołów ewangelikalnych.
Nieraz słyszałem, gdy jakaś młoda osoba, pochodząca z rodziny religijnie tradycyjnej nawraca się do Boga. Często jest tak, że jest to spory problem dla tej osoby. Słyszałem, jak chrześcijanie mówią aby poczekała z przyjęciem biblijnego chrztu wodnego, aż do czasu osiągnięcia pewnego wieku lub uniezależnienia się od niezbawionej rodziny.

Mam bardzo mieszanie uczucia w tej kwestii. Jak wiemy chrzest wodny nie zbawia, jednak poczekanie z nim w dużej mierze może spowodować ,,stępienie miecza'' wymierzonego przeciwko chrześcijanom.

Druga bardziej skrajna sytuacja. Młoda osoba, będąca na utrzymaniu religijnych rodziców- katolików poznaje Boga. Rodzina ma przeciwności, co do uczestnictwa swojego syna lub córki w spotkaniach Kościoła, co gorsza chce zmusić go do przystąpienia do sakramentu bierzmowania.
Przyznam, z wielkim smutkiem, że spotkałem już chrześcijan, którzy byliby gotowi posłać wierzącą osobą, do przystąpienia do niechrześcijańskiego obrzędu celem niewywołania konfliktów z rodziną.
Problem jest złożony. Niezbędna jest bezkompromisowość tej młodej osoby, ale także istotna jest ,,funkcja ochronna'' Kościoła, która jest czymś więcej niż powiedzeniem: ,,Będziemy się modlić za pokój w Twoim domu''

Może wystarczy przykładów. Pamiętajmy, że Bóg nie toleruje kompromisu. Ostrzega nas przed duchową letniością.
Do nas jednak należy decyzja czy chcemy być zaprzyjaźnieni ze światem czy z Bogiem.

5 komentarzy:

  1. Cześć, Bardzo fajne przemyślenia. Coś akurat dla mnie. Nieraz wydaje mi się że jestem po prostu za dobra. W negatywnym sensie. Ale też z drugiej strony człowiekowi zawsze należy dać szansę. Często jest to wybór w chwili aby mądrze zdecydować. Aby nie pobłażać ludziom w ich zakłamaniu (sobie też nie :)) ale też nie skreślać... Ciężko mi powiedzieć że ktoś nie jest moim bratem albo siostrą.
    Co do rodziny katolickiej, która wychowuje w takich a nie innych tradycjach, wiem z doświadczenia że z rodzicami da się dojść do wspólnych wniosków. Zawsze w to mocno wierzyłam i prowadziłam wiele rozmów. Choć nieraz mi się wydawało że nigdy nie dojdziemy do wspólnych wniosków jednak wyszło na plus. W końcu przecież wyrosłam w wartościach moich rodziców. Tak więc gdy komuś zależy na kontakcie w miłości wszystko Bóg pomaga. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że dla kogoś moje publikacje mogą być zachęceniem :)

    Droga Ivah życzę Ci Bożego błogłosławieństwa, abyś mogła iść za Jezusem, bez patrzenia wstecz.

    Są nieraz takie sprawy, w których każde rozwiązanie wydaje się być złe. Potrzeba Bożej mądrości, aby postąpić właściwie. Tego Tobie i Nam wszystkim życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tegoż względu, niestety ale uważana jestem za oszołoma i wariata, który ciągle coś wymyśla, żeby problemy stwarzać... przez katolików w rodzinie , a nie przez ateistów o dziwo...dołączam do cytatu

    OdpowiedzUsuń
  4. " Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi ; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością ?
    Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem , albo co za dział ma wierzący z niewierzącym ?
    Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami ? Myśmy bowiem świątynią Boga żywego , jak powiedział Bóg :
    Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich ,
    I będę Bogiem ich , a oni będą ludem moim .
    Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się , mówi Pan ,
    I nieczystego się nie dotykajcie ;
    A Ja przyjmę was ,
    I będę wam Ojcem , a wy będziecie mi synami i córkami , mówi
    Pan Wszechmogący "

    OdpowiedzUsuń
  5. Do Anonimowy
    Nie zgadzam się z Tobą. Wydaje mi sie, że nie o tym nauczał Pan Jezus. Nie powinnismy sie odgradzać tylko niesć naukę ewangeliczną.

    OdpowiedzUsuń