środa, 1 lutego 2012

Miłość braterska niechaj trwa...

Słowo Boże bardzo dużo mówi na temat miłości, kora powinna cechować dzieci Boże.
Pan Jezus Chrystus powiedział, ze wzajemna miłość ma być znakiem rozpoznawczym chrześcijan.

,,Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie''(Ewangelia Jana 13:35)

Na temat miłości możemy usłyszeć bardzo wiele. Środki masowego przekazu sporo mówią o tym. Wielu miłość kojarzy się z płomiennym uczuciem, przyspieszonym biciem serca, lub jeszcze czymś innym.
Czym, jednak jest miłość, o której tak wyraźnie, w bardzo wielu miejscach, mówi nam Boże Słowo?

Apostoł Jan pisze: ,,Po tym poznaliśmy miłość, że On za nas oddał życie swoje; i my winniśmy życie oddawać za braci'' (1 Jana 3:15-16)

Widzimy, ze miłość Boża idzie w parze z gotowością do bardzo radykalnych kroków.
W oddawaniu życia nie chodzi, tylko, o fizyczną utratę życia, następstwem czego jest, fakt, że duch opuszcza ciało.
W kontekście rozważanego fragmentu Słowa Bożego, zauważyć można, ze możliwym jest oddawać życie bez rozlewu krwi.

W wersetach 17 i 18 Apostoł Jan kontynuuje myśl:

,,(17) Jeśli zaś ktoś posiada dobra tego świata, a widzi brata w potrzebie i zamyka przed nim serce swoje, jakże w nim może mieszkać miłość Boża? (18) Dzieci, miłujmy nie słowem ani językiem, lecz czynem i prawdą''

Bardzo istotną kwestią, wynikającą z tego tekstu, jest okazywanie fizycznej pomocy, tym którzy jej potrzebują.
Nierzadko przysłuchując się rozmowom ludzi nie znających Pana, można zauważyć promieniujące z nich cechy człowieka nieodrodzonego, a wśród nich skąpstwo, egoizm, zachłanność itd.

Nie dziwi mnie, że takie rzeczy występują w duchowo martwym świecie, który jest, przecież, wrogi Bogu. Natomiast zasmuca mnie, bardzo, że powyższe cechy, martwej duchowo natury człowieka świeckiego, można zauważyć również w Kościele.

Znam osoby, które rzeczywiście potrzebują pomocy, a nie mogą jej znaleźć ze strony dzieci Bożych. Zastanawiam się dlaczego?
Poznałem kiedyś wierzącą osobę, mieszkającą z niewierzącymi rodzicami. Być może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, ze relacje z rodziną tej osoby nie są najlepsze(prześladowania na ,,tle religijnym'', co jest normalnym zjawiskiem konfliktu chrześcijańskich przekonań, ze świeckimi wartościami ).

Co najsmutniejsze w tej sytuacji, podobno wśród wielu chrześcijan, którzy nie zaliczają się do osób bardzo biednych, nie ma osoby, która mogła by pomóc w jakiś sposób.

Widzę oburzenie, niektórych ludzi, które, mimo że jakimś ,,trafem’’ należą do zborów ewangelicznych, lub nawet pełnią w nich kierownicze funkcje, to w ich sercach pozostała światowa, demoniczna, mądrość.
Wiele takich osób, za pewne, powie: ,,Nie można mieć postawy roszczeniowej! Nie można zmuszać kogoś, żeby utrzymywał tego brata! jak długo mam jej/jemu pomagać?!''.

Zgadza się. Nie powinno się nikogo, do niczego zmuszać, bo to właśnie miłość Boża rozlana w sercach odrodzonych z Ducha Świętego daje naturalne pragnienie pomocy potrzebującemu. Zarówno pomocy osobie przeciwnej Bogu, jak i, (a raczej przede wszystkim) bratu czy siostrze.

Bardzo ważna jest dbałość o rodzinę Bożą. Niezwykle cenna jest zachęta, którą możemy doznawać od innych wierzących.
Oczywiście, Pan jest naszym pocieszycielem, naszą pomocą, nadzieją i zbawieniem. Jednakże, też ten sam Pan ustanowił służbę niesienia pomocy(1 Koryntian 12:28), i ten sam Pan nie jest przeciwny temu, aby brat zachęcał brata do trwania przy Bogu.

W jaki sposób możemy pomagać? Pole działania jest tak wielkie, że być może czasami przeoczamy, niektóre, całkiem niebanalne możliwości pomocy.

Zastanówmy się ilu z nas żyje w mieszkaniach znacznie przekraczających nasze potrzeby? Czyż nie wspaniałą możliwością okazania Bożej Miłości byłoby, gdybyś mógł dać dach nad głową bratu czy siostrze, z krajów, w których panuje prześladowanie chrześcijan? A może nie trzeba szukać potrzebujących w krajach Bliskiego Wschodu, czy byłego ZSRR? Być może w Twojej okolicy są bracia, czy siostry, którzy borykają się z podobnymi problemami? Może jesteś w stanie im pomóc.

Ilu z nas używa rzeczy, które nie są koniecznością, ale czymś, co rozwija tylko naszą próżność? Podejrzewam, że nie jest koniecznością używanie zegarka za 30 tysięcy złotych. Myślę, że ,,nieco’’ tańszy również może działać bezawaryjnie i w czytelny sposób pokazywać czas.

Być może Bóg daje Ci możliwość zarabiać więcej, niż tego potrzebujesz.
Nie widzę nic złego w zarabianiu, nawet, milionowych kwot, pod warunkiem, że pochodzi to, rzecz jasna, z uczciwego źródła i że ograniczamy się do tego co jest nam konieczne do życia.

Apostoł Paweł zachęca nas do takiej postawy słowami:

,,I rzeczywiście, pobożność jest wielkim zyskiem, jeżeli jest połączona z poprzestawaniem na małym. Albowiem niczego na świat nie przynieśliśmy, dlatego też niczego wynieść nie możemy. Jeżeli zatem mamy wyżywienie i odzież, poprzestawajmy na tym. A ci, którzy chcą być bogaci, wpadają w pokuszenie i w sidła, i w liczne bezsensowne i szkodliwe pożądliwości, które pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy; niektórzy, ulegając jej, zboczyli z drogi wiary i uwikłali się sami w przeróżne cierpienia. Ale ty, człowiecze Boży, unikaj tego, a zabiegaj o sprawiedliwość, pobożność, wiarę, miłość, cierpliwość, łagodność." (I Tymoteusza 6:6-10)

Ktoś może pomyśleć, że autor artykułu sądzi, że jedyną możliwością służenia Bogu są pieniądze.

Chcę Ci powiedzieć Drogi Czytelniku, że Bóg nie potrzebuje Twoich pieniędzy. Jednak póki żyjemy w ciele istnieje możliwość służenia Bożemu Kościołowi przez różne sprawy. Możemy Służyć Panu nie posiadając ani złotówki! Bogu zależy na naszych sercach, a nie portfelach. Zachęcam Cię do przeczytania Psalmu 50.

Być może zaspokajanie potrzeb ziemskich wydaje się komuś tak ,,nieduchowe’’, że szkoda czasu na poruszanie tej kwestii, jednak widzimy, że zarówno w służbie Jezusa Chrystusa na Ziemii, jak i w Kościele czasów Dziejów Apostolskich, temat ten był obecny i bardzo istotny.

Faktem jest, że póki żyjemy w ciele jesteśmy oddaleni od Pana i wolelibyśmy raczej wyjść z ciała i zamieszkać u Pana, jednak wierzący mają misję,aby głosić Ewangelię po Całej Ziemii, dlatego też niniejszy temat jest bardzo istotny w nauczaniu Kościoła Chrześcijańskiego.

,,W obecnym czasie niech wasz nadmiar wyrówna ich niedostatek, by i ich nadmiar służył na pokrycie waszego niedostatku, ażeby była równość, jak napisano: Kto wiele zebrał, nie miał za wiele, a kto mało, nie miał za mało.’’ -Takimi słowami Mąż Boży, Apostoł Paweł zachęcał zbór w Koryncie do ofiarności wobec braci z innej wspólnoty

Spójrzmy, ku naszej zachęcie jakie pojmowanie pobożności miał pierwszy Kościół:

,,(32) A u tych wszystkich wierzących było jedno serce i jedna dusza i nikt z nich nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. (33) Apostołowie zaś składali z wielką mocą świadectwo o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, a wielka łaska spoczywała na nich wszystkich. (34) Nie było też między nimi nikogo, który by cierpiał niedostatek, ci bowiem, którzy posiadali ziemię albo domy, sprzedając je, przynosili pieniądze uzyskane ze sprzedaży (35) i kładli u stóp apostołów; i wydzielano każdemu, ile komu było potrzeba. (36)''. (Dzieje 4:32-36)

Jak jest dzisiaj? Podejrzewam, że tak jak jest w naszych sercach. Jeżeli mamy świadomość naszego bogactwa w Bogu, ogromnej Bożej miłości i łaski względem nas, to z radością będziemy naśladować naszych poprzedników w wierze.


,, Miłość braterska niechaj trwa(…) A nie zapominajcie dobroczynności i pomocy wzajemnej; takie bowiem ofiary podobają się Bogu.’’(List do Hebrajczyków 13:1,16)

niedziela, 5 września 2010

Ekumenizm Ducha-M.Biernacki

Zachęcam do przeczytania artykułu Mariana Biernackiego, pastora zboru chrześcijańskiego ,,Nowe Życie’’ w Gdańsku.

Myślę, że, w pewnym stopniu, poniższa publikacja pokazuje, jaki stosunek powinien mieć chrześcijanin do ruchu ekumenicznego.
Zachęcam do krytycznego patrzenia na sprawy poruszone w artykule i dzielenia się spostrzeżeniami.


EKUMENIZM DUCHA


W mojej skrzynce pocztowej pojawiło się ostatnio zaproszenie na konferencję „Ekumenizm Ducha”, która w najbliższych dniach odbędzie się w Trójmieście, a której mówcą będzie niejaki ks. dr Peter Hocken.

W reklamówce konferencji napisano m.in.: Gdy chrześcijanie różnych nurtów chrześcijaństwa widzą w sobie to samo działanie Ducha Bożego, drugorzędne różnice doktrynalne przestają mieć aż takie znaczenie i możliwa jest wspólna praca dla ewangelii.

[...] Wizyta ks. Petera Hockena jest przede wszystkim kluczowa z tego względu, że Europa musi dziś usłyszeć wyraźnie głos sprawiedliwości, mówiący w obronie godności życia i biblijnej etyki, a także w obronie wiary apostolskiej Nowego Testamentu. W tym celu jest potrzeba, aby chrześcijanie ewangeliczni i katolicy byli w stanie podnosić razem głos i działać w jedności.

Coraz bardziej widzimy, że Polska staje się w Europie ostoją chrześcijaństwa i wartości biblijnych. Abyśmy dalej jako Polacy wierzący w Jezusa mogli być proroczym znakiem dla Europy, potrzebna jest miedzy nami jedność. Wierzymy, że wizyta ks. Petera w Trójmieście jest Bożym planem.

Napisano też, że – ks. dr Peter Hocken jest uznanym teologiem, pracownikiem naukowym, historykiem katolickiej odnowy charyzmatycznej oraz ruchu zielonoświątkowego. Jest wybitnym specjalistą w dziedzinie ekumenii. W obliczu współczesnych globalnych przemian w chrześcijaństwie na całym świecie, ks. dr Peter Hocken prezentuje unikalną wizję, która realnie wpływa na kształtowanie nowych trendów w kościele.

Jak powinienem zareagować na takie zaproszenie? By lepiej się zastanowić, zadaję sobie kilka pomocniczych pytań:

Czy ks. dr Hocken wierzy w jedynozbawczą rolę kościoła rzymskokatolickiego? Najwidoczniej tak, bo skoro nadal jest księdzem, to obowiązują go oficjalne dokumenty tego kościoła, a więc także Deklaracja „Dominus Iesus”, która twierdzi, że „istnieje (…) jeden Kościół Chrystusowy, który trwa w Kościele katolickim rządzonym przez Następcę Piotra i przez biskupów w łączności z nim” i że – „tylko wiara katolicka zawiera prawdę absolutną w pełni„.

Czy ksiądz Hocken wierzy w istnienie czyśćca i sens modlitwy za zmarłych? Czy wierzy we wstawiennictwo Maryi i świętych katolickich? Czy zgadza się z kultem relikwii, świętych figur i obrazów? Najwyraźniej tak, ponieważ wciąż jest członkiem kościoła, który takie nauki głosi.

Czy podczas uroczystej Mszy Świętej, włączonej w program tej konferencji, kapłan będzie rozdawał wiernym prawdziwe ciało Chrystusa? Tak, bo w czasie mszy w Kościele Rzymskokatolickim, chleb i wino przemienia się w prawdziwe ciało i krew. Msza jest – ofiarą Kościoła składaną Bogu, przez którą udzielane są wiernym zasługi Ofiary Krzyżowej. A więc uczestnicy konferencji, choćby w formie biernej, wezmą udział w akcie bałwochwalstwa.

Biblia przestrzega przed jednością duchową z ludźmi, którzy nie respektują Słowa Bożego. Kto się za daleko zapędza i nie trzyma się nauki Chrystusowej, nie ma Boga. Kto trwa w niej, ten ma i Ojca, i Syna. Jeżeli ktoś przychodzi do was i nie przynosi tej nauki, nie przyjmujcie go do domu i nie pozdrawiajcie. Kto go bowiem pozdrawia, uczestniczy w jego złych uczynkach. [2Jn 1,9–11].

Ostrzega też przed pochopnym jednoczeniem się z każdym duchem, który nas do jedności zaprasza. Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat. [1Jn 4,1].

Wreszcie, samo Pismo Święte zadaje pytanie: Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami? Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg: Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich, i będę Bogiem ich, a oni będą ludem moim. I udziela mi wyraźnej wskazówki: Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, i nieczystego się nie dotykajcie; A ja przyjmę was i będę wam Ojcem, a wy będziecie mi synami i córkami, mówi Pan Wszechmogący. [2Ko 6,16-18].

Nie ma potrzeby stawiania kolejnych pytań. Powyższe dostatecznie przekonują mnie, że nie może tu być mowy o żadnej jedności. „Ekumenizm Ducha” – to hasło zwodnicze. Próba sugerowania, że Duch Święty pomija kwestie zdrowej, biblijnej nauki i jednoczy ludzi niezależnie od tego, jak Ewangelię pojmują i jak ją głoszą, to zwiedzenie już samo w sobie.

O polskiej ostoi chrześcijaństwa i wartości biblijnych w Europie pozwolę sobie już raczej nie wspominać. I powstanie wielu fałszywych proroków, i zwiodą wielu. [Mt 24,11]. Jak wielu?

wtorek, 19 stycznia 2010

U fryzjera


Kiedyś natrafiłem na ciekawą anegdotę, którą chciałbym podzielić się z czytelnikami bloga. Myślę, że w interesujący i dość zabawny sposób obrazuje pewne sprawy.

U fryzjera

Pewien mężczyzna poszedł jak co miesiąc do fryzjera. Zaczęli rozmawiać o różnych sprawach. Ni z tego ni z owego wywiązała się dyskusja o Bogu. Fryzjer powiedział:

- Wie Pan, ja nie wierzę, że Bóg istnieje.

- Dlaczego Pan tak uważa? - zapytał klient.

- Cóż, to bardzo proste. Wystarczy tylko wyjść na ulicę, żeby się przekonać że Bóg nie istnieje. Gdyby Bóg istniał, myśli Pan, że byłoby tyle osób chorych? Istniałyby opuszczone dzieci? Gdyby istniał Bóg, nie byłoby bólu, cierpienia... Po prostu nie mogę sobie wyobrazić Boga, który na to wszystko pozwala.

Klient pomyślał chwilę, chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował.
Nie chciał wywoływać niepotrzebnej dyskusji. Gdy fryzjer skończył, klient zapłacił i wyszedł.
W tym momencie zobaczył na ulicy człowieka, z długą, zaniedbaną brodą i włosami.
Wyglądało na to, że już od dłuższego czasu jego włosy i broda nie widziały fryzjera.
Był zaniedbany i brudny. Wtedy klient wrócił i powiedział:

- Wie Pan co? Fryzjerzy nie istnieją!

- Bardzo śmieszne! Jak to nie istnieją? - Zapytał fryzjer. - Ja jestem jednym z nich!

- Nie! - odparł klient. - Fryzjerzy nie istnieją, bo gdyby istnieli, nie byłoby ludzi z długimi włosami i brodą jak ten na ulicy.

- O! Nie! Fryzjerzy istnieją, to tylko ludzie do nas nie przychodzą z własnej woli.

- No właśnie. - powiedział klient. - Dokładnie tak. Bóg istnieje, to tylko ludzie Go nie szukają i robią to z własnej woli. Dlatego jest tyle cierpienia i bólu na świecie.

niedziela, 10 stycznia 2010

Bieg modlitewny


Dziś nie artykuł, a tzw. ,,luźne przemyślenia'' odnośnie życia codziennego ;)

Już wcześniej zamierzałem coś napisać na ten temat. Los się jakoś potoczył, że temat się odwlekł. Cóż- trudno, można i teraz.

Na co dzień zajmuję się trochę innym sportem, niż bieganie Moją pasją jest kolarstwo, które uprawiam od kilku lat. Razem z chrześcijanami z różnych zborów w Polsce prowadzę pewną sportową organizację chrześcijańską, o tajemniczym szyfrze ChGK ;-) Więcej o ChGK można przeczytać tutaj.

Nie zawsze w zimie warunki atmosferyczne pozwalają na jazdę na rowerze, która nie spowoduje uszczerbku na zdrowiu ;-) W takich chwilach alternatywą może być bieganie, które w przeciwieństwie do jazdy na rowerze, jest dobre praktycznie na każdą pogodę.

Ktoś może zapytać: ,,Co bieganie ma wspólnego z modlitwą?''

Otóż może mieć bardzo dużo. Można biegać i modlić się.
W moim przypadku to wygląda tak: ubieram się w sportowy strój- taki aby było wygodnie biegać i zaczynam bieg, podczas którego rozmawiam z Panem.

Powiem Wam, że modlitwa podczas biegu może być na prawdę wspaniałym przeżyciem. Szczególnie gdy biegamy w terenie obfitującym w piękne krajobrazy. Bardzo miłym jest podziwianie piękna Bożego stworzenia. Gdy biegnę polnymi lub leśnymi drogami nietrudno spotkać dzikie zwierzęta np. sarny. Długo mógłbym wychwalać walory ,,biegu modlitewnego''. Uczucie rwanego oddechu i serce pompujące szybko krew to bezcenne uczucia ;-)

Może, ktoś błędnie pomyśleć, że bieg modlitewny jest czymś dla kogoś kto ,,poważnie'' zajmuje się sportem. Nic bardziej mylnego!

Praktycznie każdy może biegać. Nie trzeba być wyczynowym sportowcem. Można biegać rekreacyjnie, biegać dla zdrowia, w celu zrzucenia paru kilogramów, czy też dla poprawy ogólnego samo poczucia.

Naukowe badania wskazują na walory zdrowotne prowadzenia aktywności fizycznej. Jako, że chrześcijan jest świątynią Ducha Świętego kwestia dbania o zdrowie nie powinna być obojętna.

Jeśli chodzi o bieganie, to tak jak wspomniałem, ciężko o złe warunki do uprawiania tego sportu. Śnieg i mróz nie powinien być większym problemem. Oczywiście nie można zapominać o właściwym ubiorze. Istotny jest też dobór właściwych butów. Początkującym zalecałbym biegać po miękkiej nawierzchni, aby uniknąć m.in. kontuzji stawów. Specjalistą od biegania nie jestem, dlatego też odsyłam do znawców tematu. Myślę, że na stronach internetowych poświęconych bieganiu znajdziecie cenne wskazówki.

Bieg niesie za sobą wiele plusów. Może być świetną formą aktywnego wypoczynku. Połączenie biegu z modlitwą może być na prawdę korzystne. Mnie osobiście, łatwiej modlić się w ciszy i spokoju, niż w hałasie. Niezależnie czy ma to miejsce na polnych i leśnych drogach, czy też wieczorem w mieście, gdy jest już ciemno i mało kto jest na ulicach.

Zachęcam Was! Myślę, że warto spróbować. Bądźmy zdrowi duchem i ciałem!

sobota, 9 stycznia 2010

Oznaka prawdziwej pobożności-Marian Biernacki


Chciałbym podzielić się interesującym rozważaniem Mariana Biernackiego- ,,Oznaka prawdziwej pobożności''

Artykuł został opublikowany 23 listopada minionego roku na blogu Brata Biernackiego.

Jak sam autor bloga przyznaje, według czego ja również chcę działać, czytelników swojego bloga odsyła bezpośrednio do Słowa Bożego-Biblii, które dla uczniów Chrystusa jest drogowskazem.

Poniżej zaczyna się tekst M.Biernackiego:

Oto dwa tytuły z działu gospodarczego dzisiejszego serwisu Onet.pl: „Luksusowe życie związkowców. Zarabiają 22 tysiące miesięcznie”. „Polscy europosłowie dostają sowite pensje z Brukseli, ale i tak dorabiają sobie w kraju”.


Co mnie uderza w tych tytułach? To, że ludzie powołani, by zatroszczyć się o dobro innych, najbardziej dbają o to, żeby samemu się jak najwięcej nachapać. Wywindowani nadzieją zwykłych obywateli, przeważnie słabych i ubogich, bez żadnych skrupułów odwracają się do nich plecami, myślą o własnych korzyściach, a jeżeli gdzieś tam ponownie zwracają się ku ludziom, to tylko w celu poprawienia własnego wizerunku. Obrzydliwe.

Faktycznie nie ma w tym nic dziwnego, że na tym świecie, gdzie nie spojrzeć, gołym okiem widać coraz większą przepaść między biednymi i bogatymi. Pieniądze potrafią bardzo zmienić człowieka. Wystarczy, że do szyby, przez którą przedtem dostrzegałeś innych ludzi, dodasz trochę srebra, a już widzisz tylko siebie – tłumaczył jeden rabin tajemnicę powstania lustra.

Na szczęście są na tej ziemi ludzie, którzy przechowują i pielęgnują w swoich sercach zasady Królestwa Bożego. Kto stał się obywatelem Królestwa, ten odczuwa silną potrzebę dzielenia się z innymi tym, co posiada. Jest po prostu do tego powołany. Ma to we krwi. Gdy rosną jego dochody, to jednocześnie rosną dochody jego współpracowników. Gdy sam ma lepiej, to inni wokół niego też mają lepiej. Tylko w jednym przypadku jego otoczenie przeżywa niedostatek, mianowicie wtedy, gdy on sam doświadcza kryzysu i niedostatku.

Ludzie należący do Królestwa Bożego noszą w sercu pasję pomagania biednym, słabszym, chorym i niedoświadczonym. Rankiem rozmawiałem dziś z jedną kobietą z Ciechanowa, zaangażowaną w niesienie pomocy ludziom biednym. Pod wieczór sędziwa kobieta z Florydy powiadomiła mnie, że za chwilę jej mąż wyrusza, aby w centrum handlowym zbierać pieniądze na wsparcie dla wdów. Resztę dołożymy ze swojej emerytury – powiedziała. Alleluja! Są jeszcze tego rodzaju ludzie na ziemi!

Zamyśliłem się nad tym, co ich motywuje do takiej aktywności? Mogliby przecież wygodnie usiąść w fotelu, włączyć telewizor i korzystać z wygód własnego życia. Ale oni tak nie potrafią. Można o nich napisać tak, jak kiedyś święty Paweł napisał o Tymoteuszu: Albowiem nie mam drugiego takiego, który by się tak szczerze troszczył o was; bo wszyscy inni szukają swego, a nie tego, co jest Chrystusa Jezusa [Flp 2,20–21]. Oni - ze względu na Chrystusa - prawdziwie szukają korzyści nie dla siebie, a dla bliźnich.

Niewątpliwie jest to jedna z oznak prawdziwej pobożności! Czystą i nieskalaną pobożnością przed Bogiem i Ojcem jest to: nieść pomoc sierotom i wdowom w ich niedoli i zachowywać siebie nie splamionym przez świat [Jk 1,27]. W świetle Biblii wartość udzielanej pomocy mierzy się stopniem rezygnacji z własnych wygód i korzyści. Albowiem znacie łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, że będąc bogatym, stał się dla was ubogim, abyście ubóstwem jego ubogaceni zostali [2Ko 8,9].

W pierwszym zborze chrześcijańskim takie pojmowanie pobożności było na porządku dziennym. Nie było też między nimi nikogo, który by cierpiał niedostatek, ci bowiem, którzy posiadali ziemię albo domy, sprzedając je, przynosili pieniądze uzyskane ze sprzedaży i kładli u stóp apostołów; i wydzielano każdemu, ile komu było potrzeba [Dz 4,34–35]. A jak jest w naszym zborze? Mniej więcej tak, jak jest w moim własnym sercu. I w Twoim też.

środa, 30 grudnia 2009

Życzenia Noworoczne ;-)


Rok się kończy, wypadałoby złożyć życzenia ;-)

Pragnę życzyć każdemu z osobna członkowi Kościoła Jezusa Chrystusa, aby mógł żyć pełnią Ducha Świętego, aby owoce Ducha wypełniały nasze życia.
Moim pragniemem jest abyśmy mogli z pokorą przyjąć, każdą z wyznaczonych przez Pana dróg. Niech Pan kieruje naszym życiem!. Pamiętajmy, że On dobrze myśli o nas, chce dla nas najlepiej! :) Pragnę życzyć Kościołowi, aby był pełen mocy i miał właściwy wpływ na świat. Aby granica między jednym a drugim była wyraźna i nieprzekraczalna.

Chcę aby moje życie i życie każdego było życiem dla Chrystusa. Żyjmy z Bogiem i trzymajmy się jego dróg. Niech kompromis z grzechem nie będzie miał wstępu do drzwi naszego życia.

Można by życzyć sobie wiele różnych rzeczy. Wymienię może jeszcze kilka moich pragnień. Chciałbym abyśmy jako uczniowie Chrystusa nie tylko się trzymali jego nauki, ale także z wszelką odwagą i śmiałością potrafili napominać braci trwających w grzechach. Źle!!! ;) Inaczej... Pragnę nam życzyć, aby nie było pośród nas nikogo kto grzeszy. Wiem, że jesteśmy niedoskonali i doskonałość osiągniemy w Niebie, nie mniej jednak moją i Bożą wolą jest abyśmy W OGÓLE nie grzeszyli. Dążmy do tego celu. Żyjmy świętym i nienagannym życiem.

Serdecznie chciałbym też życzyć tym, którzy jeszcze nie wybrali drogi Chrystusowej, aby to uczynili. Nie ważne jak daleko jesteś dziś od Boga. Bożą wolą jest abyś żył z Nim i to na wieki. Bóg jest skory aby Cię zbawić dziś. Zapłacił już za Ciebie cenę. Czeka na Twą odpowiedź. Nie zwlekaj!

Mógłbym jeszcze wiele życzyć i życzyć :-) Moim skromnym życzeniem jest aby przybywało coraz więcej czytelników mojego bloga i aby to co jest na nim umieszczane było zawsze zgodne z wolą Bożą.

Pierwotnie planowałem umieszczać tutaj częściej publikacje. W dniu dzisiejszym, z różnych względów nie chcę deklarować jak często będę pisać. Nie mniej, jednak postaram się od czasu do czasu coś zamiescic :) Najprawdopodobniej będą dalej ukazywały się obszerniejsze artykuły, ale także luźniejsze przemyślenia, notki informacyjne itp.


Zatem, życzę szcześliwego Nowego Roku, aby nasze szczęście nie było uzależnione od zewnętrznych okoliczności.Abyśmy mogli powiedzieć za Dawidem: ,,lecz moim szczęściem jest być blisko Boga''(PSALM 73:28)

piątek, 18 grudnia 2009

Nie pokój a miecz


Niniejsze rozważanie przedstawia różnego rodzaju przemyślenia na temat przesłania Słowa Bożego. Nie chcę aby słowa zawarte w nim były uznawane jako ostateczne i nieomylne, dlatego wszystkim polecam lekturę Pisma Świętego, które jest własnie nieomylne.

W Nowym Testamencie wiele razy pojawia się wyraz ,,miecz''. Zastosowanie tego słowa jest bardzo różne. Spotykamy się z fragmentami, które mówią o mieczu jako narzędziu używanym podczas różnego rodzaju walk, jako narzędziu władzy.

Często ,,miecz'' użyty jest jako porównanie, służy zobrazowaniu czegoś. Niezależnie czy mówimy o mieczu jako broni, czy też o mówimy o ,,innym'' mieczu, jest to słowo posiadające jakis rodzaj mocy. Wskazuje na siłę.

Pan Jezus Chrystus powiedział: ,, Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz'' (Ewangelia Mateusza 10:34)

Słowa te mogą wydawać się dziwne, tym bardziej, że kilka rozdziałów wcześniej czytamy o miłości do nieprzyjaciół i zaniechaniu zemsty.
Gdy przeczytamy nieco szerszy kontekst,łatwiej zrozumieć o co chodziło Jezusowi.

Ewangelia Mateusza, 10. rozdział wersety od 34 do 40 mówią:

,,34) Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. (35) Bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jej matką, i synową z jej teściową. (36) Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego. (37) Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien. (38) I kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien. (39) Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je. (40)''

Możnaby długo rozważać ten fragment. Pomocnym w zrozumieniu może być, z pewnością, przeczytanie całego 10. rozdziału Ewangelii Mateusza. Niewątpliwie możemy wysnuć z niego wiele wartościowych wniosków.
Lekcją dla nas jest to, że osoby chcące iść bezkompromisowo za Chrystusem spotkają się z mieczem. I to z mieczem użytym przeciwko nim.

Słyszy się, że w wielu krajach chrześcijanie giną za wiarę w Chrystusa. Być może, żyjąc w cywilizowanym kraju, nie zostaniesz zabity z powodu bycia chrześcijaninem. Licz się, jednak, że chcąc iść radykalnie za Bogiem spotkasz się z mniejszymi lub większymi prześladowaniami.
To nie jest mój wymysł. Tak mówi Słowo Boże

,,wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą" (2 Tym. 3:12).

Być może jesteś chrześcijaninem, a jednak nie natrafiasz na żadną wrogość ze strony świata. Wydaje mi się, że powinna zapalić się czerwona lampka.

Odczuwam wrażenie, że wiele osób uważających się za chrześcijan, nie ma za co być szykanowanym przez martwy duchowo świat! Oczywiście, znajdą się ludzie, którzy są gotowi zabijać wszystkich związanych w jakikolwiek sposób z chrześcijaństwem. Z tego powodu, nawet ,,chrześcijanie z nazwy'' są zagrożeni. Nie mniej, jednak prawdopodobnym jest, że współczesny tolerancyjny świat, nie będzie miał problemów z akceptacją czyjejś ,,odmienności religijnej''.
Problemy się zaczynają, gdy ktoś stara się postępować według zaleceń Słowa Bożego.

Pomyślmy, za co mamy być prześladowani, jeśli swoją wiarę traktujemy mało poważnie a osoby praktykujące bałwochwalcze kulty nazywamy, bez problemu, swymi braćmi ?

Za co niewierzący mają ,,nie lubić'' chrześcijan, jeśli w ramach poprawności politycznej i przestrzegania obowiązującego prawa stosujemy się do praw, które w jawny sposób naruszają Słowo Boże?

Dlaczego ludzie z zewnątrz mieliby toczyć wojny przeciw nam, jeśli w kościołach deklarujących się jako ewangeliczne, tworzy się specjalna kasta duchownych, w ramach ogólnie przyjętego podziału na duchowieństwo i laikat? Kasta, która swój autorytet chce wzmonić kawałkiem białego plastiku przy szyi.

Nie chcę oceniać konkretnych osób. Chciałbym się przyjrzeć paru postawom i sytuacjom z życia współczesnych kościołów ewangelikalnych.
Nieraz słyszałem, gdy jakaś młoda osoba, pochodząca z rodziny religijnie tradycyjnej nawraca się do Boga. Często jest tak, że jest to spory problem dla tej osoby. Słyszałem, jak chrześcijanie mówią aby poczekała z przyjęciem biblijnego chrztu wodnego, aż do czasu osiągnięcia pewnego wieku lub uniezależnienia się od niezbawionej rodziny.

Mam bardzo mieszanie uczucia w tej kwestii. Jak wiemy chrzest wodny nie zbawia, jednak poczekanie z nim w dużej mierze może spowodować ,,stępienie miecza'' wymierzonego przeciwko chrześcijanom.

Druga bardziej skrajna sytuacja. Młoda osoba, będąca na utrzymaniu religijnych rodziców- katolików poznaje Boga. Rodzina ma przeciwności, co do uczestnictwa swojego syna lub córki w spotkaniach Kościoła, co gorsza chce zmusić go do przystąpienia do sakramentu bierzmowania.
Przyznam, z wielkim smutkiem, że spotkałem już chrześcijan, którzy byliby gotowi posłać wierzącą osobą, do przystąpienia do niechrześcijańskiego obrzędu celem niewywołania konfliktów z rodziną.
Problem jest złożony. Niezbędna jest bezkompromisowość tej młodej osoby, ale także istotna jest ,,funkcja ochronna'' Kościoła, która jest czymś więcej niż powiedzeniem: ,,Będziemy się modlić za pokój w Twoim domu''

Może wystarczy przykładów. Pamiętajmy, że Bóg nie toleruje kompromisu. Ostrzega nas przed duchową letniością.
Do nas jednak należy decyzja czy chcemy być zaprzyjaźnieni ze światem czy z Bogiem.