środa, 1 lutego 2012

Miłość braterska niechaj trwa...

Słowo Boże bardzo dużo mówi na temat miłości, kora powinna cechować dzieci Boże.
Pan Jezus Chrystus powiedział, ze wzajemna miłość ma być znakiem rozpoznawczym chrześcijan.

,,Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie''(Ewangelia Jana 13:35)

Na temat miłości możemy usłyszeć bardzo wiele. Środki masowego przekazu sporo mówią o tym. Wielu miłość kojarzy się z płomiennym uczuciem, przyspieszonym biciem serca, lub jeszcze czymś innym.
Czym, jednak jest miłość, o której tak wyraźnie, w bardzo wielu miejscach, mówi nam Boże Słowo?

Apostoł Jan pisze: ,,Po tym poznaliśmy miłość, że On za nas oddał życie swoje; i my winniśmy życie oddawać za braci'' (1 Jana 3:15-16)

Widzimy, ze miłość Boża idzie w parze z gotowością do bardzo radykalnych kroków.
W oddawaniu życia nie chodzi, tylko, o fizyczną utratę życia, następstwem czego jest, fakt, że duch opuszcza ciało.
W kontekście rozważanego fragmentu Słowa Bożego, zauważyć można, ze możliwym jest oddawać życie bez rozlewu krwi.

W wersetach 17 i 18 Apostoł Jan kontynuuje myśl:

,,(17) Jeśli zaś ktoś posiada dobra tego świata, a widzi brata w potrzebie i zamyka przed nim serce swoje, jakże w nim może mieszkać miłość Boża? (18) Dzieci, miłujmy nie słowem ani językiem, lecz czynem i prawdą''

Bardzo istotną kwestią, wynikającą z tego tekstu, jest okazywanie fizycznej pomocy, tym którzy jej potrzebują.
Nierzadko przysłuchując się rozmowom ludzi nie znających Pana, można zauważyć promieniujące z nich cechy człowieka nieodrodzonego, a wśród nich skąpstwo, egoizm, zachłanność itd.

Nie dziwi mnie, że takie rzeczy występują w duchowo martwym świecie, który jest, przecież, wrogi Bogu. Natomiast zasmuca mnie, bardzo, że powyższe cechy, martwej duchowo natury człowieka świeckiego, można zauważyć również w Kościele.

Znam osoby, które rzeczywiście potrzebują pomocy, a nie mogą jej znaleźć ze strony dzieci Bożych. Zastanawiam się dlaczego?
Poznałem kiedyś wierzącą osobę, mieszkającą z niewierzącymi rodzicami. Być może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, ze relacje z rodziną tej osoby nie są najlepsze(prześladowania na ,,tle religijnym'', co jest normalnym zjawiskiem konfliktu chrześcijańskich przekonań, ze świeckimi wartościami ).

Co najsmutniejsze w tej sytuacji, podobno wśród wielu chrześcijan, którzy nie zaliczają się do osób bardzo biednych, nie ma osoby, która mogła by pomóc w jakiś sposób.

Widzę oburzenie, niektórych ludzi, które, mimo że jakimś ,,trafem’’ należą do zborów ewangelicznych, lub nawet pełnią w nich kierownicze funkcje, to w ich sercach pozostała światowa, demoniczna, mądrość.
Wiele takich osób, za pewne, powie: ,,Nie można mieć postawy roszczeniowej! Nie można zmuszać kogoś, żeby utrzymywał tego brata! jak długo mam jej/jemu pomagać?!''.

Zgadza się. Nie powinno się nikogo, do niczego zmuszać, bo to właśnie miłość Boża rozlana w sercach odrodzonych z Ducha Świętego daje naturalne pragnienie pomocy potrzebującemu. Zarówno pomocy osobie przeciwnej Bogu, jak i, (a raczej przede wszystkim) bratu czy siostrze.

Bardzo ważna jest dbałość o rodzinę Bożą. Niezwykle cenna jest zachęta, którą możemy doznawać od innych wierzących.
Oczywiście, Pan jest naszym pocieszycielem, naszą pomocą, nadzieją i zbawieniem. Jednakże, też ten sam Pan ustanowił służbę niesienia pomocy(1 Koryntian 12:28), i ten sam Pan nie jest przeciwny temu, aby brat zachęcał brata do trwania przy Bogu.

W jaki sposób możemy pomagać? Pole działania jest tak wielkie, że być może czasami przeoczamy, niektóre, całkiem niebanalne możliwości pomocy.

Zastanówmy się ilu z nas żyje w mieszkaniach znacznie przekraczających nasze potrzeby? Czyż nie wspaniałą możliwością okazania Bożej Miłości byłoby, gdybyś mógł dać dach nad głową bratu czy siostrze, z krajów, w których panuje prześladowanie chrześcijan? A może nie trzeba szukać potrzebujących w krajach Bliskiego Wschodu, czy byłego ZSRR? Być może w Twojej okolicy są bracia, czy siostry, którzy borykają się z podobnymi problemami? Może jesteś w stanie im pomóc.

Ilu z nas używa rzeczy, które nie są koniecznością, ale czymś, co rozwija tylko naszą próżność? Podejrzewam, że nie jest koniecznością używanie zegarka za 30 tysięcy złotych. Myślę, że ,,nieco’’ tańszy również może działać bezawaryjnie i w czytelny sposób pokazywać czas.

Być może Bóg daje Ci możliwość zarabiać więcej, niż tego potrzebujesz.
Nie widzę nic złego w zarabianiu, nawet, milionowych kwot, pod warunkiem, że pochodzi to, rzecz jasna, z uczciwego źródła i że ograniczamy się do tego co jest nam konieczne do życia.

Apostoł Paweł zachęca nas do takiej postawy słowami:

,,I rzeczywiście, pobożność jest wielkim zyskiem, jeżeli jest połączona z poprzestawaniem na małym. Albowiem niczego na świat nie przynieśliśmy, dlatego też niczego wynieść nie możemy. Jeżeli zatem mamy wyżywienie i odzież, poprzestawajmy na tym. A ci, którzy chcą być bogaci, wpadają w pokuszenie i w sidła, i w liczne bezsensowne i szkodliwe pożądliwości, które pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy; niektórzy, ulegając jej, zboczyli z drogi wiary i uwikłali się sami w przeróżne cierpienia. Ale ty, człowiecze Boży, unikaj tego, a zabiegaj o sprawiedliwość, pobożność, wiarę, miłość, cierpliwość, łagodność." (I Tymoteusza 6:6-10)

Ktoś może pomyśleć, że autor artykułu sądzi, że jedyną możliwością służenia Bogu są pieniądze.

Chcę Ci powiedzieć Drogi Czytelniku, że Bóg nie potrzebuje Twoich pieniędzy. Jednak póki żyjemy w ciele istnieje możliwość służenia Bożemu Kościołowi przez różne sprawy. Możemy Służyć Panu nie posiadając ani złotówki! Bogu zależy na naszych sercach, a nie portfelach. Zachęcam Cię do przeczytania Psalmu 50.

Być może zaspokajanie potrzeb ziemskich wydaje się komuś tak ,,nieduchowe’’, że szkoda czasu na poruszanie tej kwestii, jednak widzimy, że zarówno w służbie Jezusa Chrystusa na Ziemii, jak i w Kościele czasów Dziejów Apostolskich, temat ten był obecny i bardzo istotny.

Faktem jest, że póki żyjemy w ciele jesteśmy oddaleni od Pana i wolelibyśmy raczej wyjść z ciała i zamieszkać u Pana, jednak wierzący mają misję,aby głosić Ewangelię po Całej Ziemii, dlatego też niniejszy temat jest bardzo istotny w nauczaniu Kościoła Chrześcijańskiego.

,,W obecnym czasie niech wasz nadmiar wyrówna ich niedostatek, by i ich nadmiar służył na pokrycie waszego niedostatku, ażeby była równość, jak napisano: Kto wiele zebrał, nie miał za wiele, a kto mało, nie miał za mało.’’ -Takimi słowami Mąż Boży, Apostoł Paweł zachęcał zbór w Koryncie do ofiarności wobec braci z innej wspólnoty

Spójrzmy, ku naszej zachęcie jakie pojmowanie pobożności miał pierwszy Kościół:

,,(32) A u tych wszystkich wierzących było jedno serce i jedna dusza i nikt z nich nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. (33) Apostołowie zaś składali z wielką mocą świadectwo o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, a wielka łaska spoczywała na nich wszystkich. (34) Nie było też między nimi nikogo, który by cierpiał niedostatek, ci bowiem, którzy posiadali ziemię albo domy, sprzedając je, przynosili pieniądze uzyskane ze sprzedaży (35) i kładli u stóp apostołów; i wydzielano każdemu, ile komu było potrzeba. (36)''. (Dzieje 4:32-36)

Jak jest dzisiaj? Podejrzewam, że tak jak jest w naszych sercach. Jeżeli mamy świadomość naszego bogactwa w Bogu, ogromnej Bożej miłości i łaski względem nas, to z radością będziemy naśladować naszych poprzedników w wierze.


,, Miłość braterska niechaj trwa(…) A nie zapominajcie dobroczynności i pomocy wzajemnej; takie bowiem ofiary podobają się Bogu.’’(List do Hebrajczyków 13:1,16)

12 komentarzy:

  1. Miłość braterska...ech. Dzisiaj nikogo nie interesuje los drugiego człowieka. W tzw. zborach też. Jesteś to jesteś, a jak cię nie ma, to też niewielki kram. Już nigdy nie przyłączę się do żadnego zboru. Wywalą cię od razu, jak tylko okaże się, ze masz jakiś problem. Kto by tam chciał bawić się w pomaganie komuś z problemami. Albo jesteś lojalny i przydatny, albo możesz sobie iść wolny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Anonimowy!
      Po przeczytaniu Twego wpisu, nie moge pozostać obojętna. Wprawdzie ja też odeszłam ze zboru, bo tam darzono miłością tylko lojalnych względem pastora braci i lojalne siostry. Ci którzy mieli inne zdanie na wiele istotnych spraw, nie byli mile widziani w zborze. A jeszcze jak głośno zadali pytanie, albo zgłosili wątpliwości, to byli karani - w dziwny sposób jakoś izolowano ich od siebie, bo to wichrzyciele, odstępcy mający ducha Izebel. Za to gdy "podkulili ogon" i wbrew swemu poznaniu i przekonaniu powiedzieli, że się mylili i przepraszają - wtedy mogli wrócić do "łask" pastora, a tym samym jego lojalnych wiernych.
      Chcę Ci napisać, mimo swoich przykrych doświadczeń, że nie możesz wrzucać wszystkich do jednego worka. Jest wielu kochających braci i sióstr w zborach i poza zborami, którym nie jest obojętny los innego domownika wiary i którzy chcą i pomagają w problemach. Otwórz się na Bożą miłość rozlaną w sercach wielu wierzących. Nie generalizuj, że nikogo nie interesuje los drugiego człowieka. Też chciałabym Ci pomóc. Nie wiem jak, więc pomodlę się o Ciebie, byś spotkał na swej drodzy serdecznych i kochających braci. Pozdrawiam Cię gorąco w Chrystusie :-)

      Usuń
    2. pomogę chętnie my jako zbór nie zostawiliśmy nikogo bez pomocy chyba że wykraczało to pozA NASZYMI MOŻLIWOŚCIAMI.JESTEŚMY MAŁYM ZBOREM I WSZYSCY SIĘ ZNAMY 883573100

      Usuń
  2. Oczywiście, że są pojedynczy chrześcijanie, których wiara jest czynna w miłości. Znam paru. Ale zbór( szczególnie denominacja- w sensie zorganizowany "kościół" z hierarchią) to taki twór, który niszczy, uniemożliwia braterskie relacje. W dodatku dzisiaj jest cała masa zwiedzeń i w zasadzie ciężko trafić do wspólnoty, która kierowałaby się zdrową, biblijną nauką. Chociaż znam parę takich, które się tym szczycą. Ja jednak tego u nich nie widzę.
    Za modlitwę serdecznie dziękuję, pomóc mi nie ma jak, bo w miejscowości, w której obecnie mieszkam, nie ma żadnego zboru nie licząc jednej filii zboru Chrystusowego. Wyrzucono nas stamtąd, ponieważ nie chcieliśmy na głos czytać książek Ricka Warrena na grupach domowych( widzimy w nim zwodziciela- próbowaliśmy ostrzec, uznano nas za groźnych, czyniących rozłamy krytykantów i powiadomiono, że będzie się przed nami ostrzegać innych). Od tej pory nikt nie chce się z nami kontaktować, choć zapewniano nas nieraz, jak bardzo nas się tam kocha.
    To taki mały przykład, bo przeżyłam więcej, ale o tym pisać już nigdzie nie będę. Dzisiaj, jeśli chcesz wytrwać w zborze, musisz siedzieć cicho, nie zadawać pytań,własne poglądy zachowywać tylko dla siebie, ewentualnie dla wąskiego grona słuchaczy, którzy też będą siedzieć cicho, przymykać oczy na herezje, które płyną zza kazalnic. Wtedy będziesz "kochany". Inaczej won.
    Tak postrzegam w skrócie dzisiejsze zbory.
    Nie mam nic przeciwko wspólnocie wiary z ludźmi powiedzmy w ramach kościoła domowego. Do tzw. zboru nie przyłączę się nigdy. Mogę co najwyżej odwiedzić jakiś, jeśli znam tam ludzi. Jako gość.
    Pozdrawiam równie serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Tobą w zupełności. Odeszłam z powodów, o których pisałam wcześniej, a także z tych samych, o których Ty piszesz, łącznie z Rickiem Warrenem. Też nie chcę wchodzić w szczegóły, aby nie rzucać złego światła na nikogo. Przeżyłam podobne sytuacje i rozumiem Twój zawód i niechęć do tego. Odeszłam prawie dwa lata temu ze zboru denominacyjnego i jestem w małej grupce wierzących, poza wszelką denominacją.
    Ściskam Cię i pozdrawiam serdecznie. Życzę wytrwałości w podążaniu za Jezusem Chrystusem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję.
    Cieszę się, że masz z kim się spotkać, pomodlić, budować. Dziękuj za to Bogu.
    Ja dziękuję Bogu za wierzącą rodzinę, trwamy razem w modlitwie i czekamy na przyjście Pana- a wierzymy, że jest bardzo bliskie. Dzielimy się z ludźmi Dobrą Nowiną, ale mimo upływu lat- nikt się nie nawraca. Przeprowadzilibyśmy się, ale nie mamy dokąd, nie wiemy, czy są jeszcze zdrowe społeczności. W promieniu 100 km od naszej miejscowości niczego takiego nie ma( nie licząc zborów denominacyjnych i grupki uświęceniowej). Tak więc pozostaje wierzyć, modlić się, czekać. Może Bóg otworzy jakieś drzwi. Może coś się zmieni.
    Niech Ci Bóg błogosławi. Maranatha.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochani, nie jest łatwo znaleźć prawdziwych wierzących, jednak, Chwała Bogu, skoro wy wierzycie, to Pan Jezus ma też innych, choć czasami możecie czuć się jak Eliasz w swej rozpaczy.
    Zachęcam do odwiedzania strony http://oblubienica.eu gdzie spotykają się chrześcijanie poza denominacyjnymi ramami i gdzie można się duchowo nakarmić.
    Zapraszam też na stronę społeczności której jestem częścią: http://kzwejherowo.pl

    Pozdrawiam serdecznie w Panu Jezusie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech Ci błogosławi Pan i niechaj Cię strzeże, drogi nieznajomy Bracie Pawle!
      Właśnie jakiś czas temu odeszłam z KZ i do dziś trudno jest otrząsnąć się z wielu rzeczy. "Uderzono" nawet w moją tożsamość, jaką mam w Jezusie Chrystusie - "bo kto nie jest z nami, ten jest naszym wrogiem!" A strony www wielu zborów często wyglądają bardzo pięknie, zachęcająco i wręcz emanują miłością braterską, jednak rzeczywistość w zborach wygląda zupełnie inaczej, niż można wirtualnie to zobaczyć. Jednak chcę wierzyć w to, że Twój zbór jest inny, gdzie święci są przygotowywani do dzieła posługiwania i nie głosi się papieskiego kapłaństwa pastorów, lecz królewskie kapłaństwo wszystkich świętych. Pozdrawiam w Jezusie Chrystusie moim Panu:-)

      Usuń
  6. Bóg uwolnił mnie od goryczy i nieprzebaczenia:) Dobry jest Pan i miłosierny, chwała Mu!
    Zachęcam wszystkich, którzy zostali skrzywdzeni jakoś przez innych wierzących, aby gorąco modlili się za swoich krzywdzicieli, błogosławiąc im każdego dnia i powstrzymując się od krytycznego wypowiadania o nich. Wiem, że to trudne, ale z czasem możliwe, przynosi uwolnienie i jest wielkim błogosławieństwem.
    Dziś wstyd mi za słowa, które wypowiadałam w poczuciu krzywdy, ale wiem też, że Bóg mi wybaczył i mnie kocha. On jest wierny nawet wtedy, kiedy my nie jesteśmy. Kiedy opadło poczucie krzywdy, Pan dał mi się przejrzeć w lustrze i zobaczyć, jaka naprawdę jestem- a wierzcie mi, nie był to ciekawy obrazek. Ale chwała Jezusowi, pokazał też, jak ten obrazek "poprawić", a potem pomógł to zrobić( i cały czas pomaga).
    Błogosławię z serca wszystkich Braci i Siostry, miłuję ich gorąco nawet jeśli oni nie bardzo miłują mnie.
    Pozdrawiam wszystkich czytelników bloga- Krzychna

    OdpowiedzUsuń
  7. A w ogóle to zapraszam na mój blog
    http://betruska.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. Artykuł przepiękny i bardzo na czasie! Serdecznie dziękuję- tak trafnie zebrane fragmenty Słowa w jednym miejscu budują moje serce! Przeczytałam komentarze i jestem załamana- kochani, nie stójcie z założonymi rękami! "Samotny chrześcijanin to zwiedziony chrześcijanin". Nie poddawajcie się w poszukiwaniach- mój zbór nie jest idealny (w końcu ja w nim jestem :)) ale ciągle Pan nad nami pracuje. Oczyszcza nas, uświęca i przemienia- czasami ma to bardzo dramatyczny przebieg (ludzie sami odchodzą ze zboru, są kłótnie, waśnie, spory 'o nic'). Jeśli szukacie zboru, gdzie ludzie nie są idealni, gdzie w zborze występują problemy, gdzie czasami są łzy- zapraszam do nas :). Bo mimo problemów, ja wiem, że jest w tym zborze też miłość :)- sama jej doświadczam w wielu krytycznych dla mnie momentach (jedna wdowa otworzyła przede mną swój dom- choć mogłam mieszkać z rodzicami). Błogosławię Was Kochani w Imieniu Pana Jezusa!

    OdpowiedzUsuń
  9. Witajcie ja też chodziłam do zboru jak napisano wyrzej miłość ma być braterska bo jesteśmy w Panu i wcale się w tym zborze nie czółam za dobrze ludzie jedni na drugich patrzyli zamiast podejść po rozmawiać albo przy witać się np witam cię siostro cieszę się że jesteś to gdzie tam . A teraz co mi zostało jedna siostra w Panu z którą mam kontakt i mogę się budować duchowo z nią wzajemnie ciężko jest znaleść prawdziwego chrześcijanina tak jak ktoś wyrzej napisał zgadzam się z tym . Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń